piątek, 25 października 2013

[*]

Wczoraj odeszła nagle córeczka naszych przyjaciół, Martynka, najbliższa "koleżanka" Stasia... Znamy się od lat, wiele razy jeździliśmy razem na turnusy, wielokrotnie się wspieraliśmy - oni nas (DZIĘKUJEMY!!!!!), czasem my ich... Od rodziców Martynki uczyliśmy się diety... Obserwowaliśmy z radością, jak stan Martynki się poprawia, cieszyliśmy się z każdego dnia bez napadu, każdego przejawu kontaktu z otoczeniem... Aż tu nagle, taki szok... :( Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co czują rodzice Martynki... :( Ogromny żal, ogromna pustka...

Iza, Jarek - trzymajcie się!!! Myślami i modlitwą jesteśmy z Wami!!!!!
A Martynka będzie Was wspierać z Nieba...

środa, 23 października 2013

Stasia jedzonko - dieta ketogenna

Od dawna przymierzam się do napisania posta o Stasia diecie. Jak niektórzy z Was wiedzą, Stasiek jest od ponad czterech lat na diecie ketogennej - jest to specjalistyczna dieta wykorzystywana w leczeniu padaczki. Ma na celu wprowadzenie pacjenta w kontrolowany stan ketozy. W stanie tym, głównym paliwem dla mózgu jest nie glukoza, ale ciała ketonowe, co wynika z tego, że dieta jest bogata w tłuszcze a niezwykle uboga w węglowodany. Klasyczna postać diety opiera się na stosunku tłuszczy do węglowodanów i białek 4:1. Oznacza to, że na każdą "jednostkę" białka + węglowodanów przypadają 4 jednostki tłuszczu... Dużo, co nie?? Na szczęście Stasio jest na stosunku 1,5:1, więc ta ilość tłuszczu nie jest tak przerażająca :)

Dzisiaj mam dzień "robienia zupek". Śniadania i kolacje robimy normalnie na bieżąco, a obiady przygotowuję mu mniej więcej dwa razy w miesiącu i przygotowane porcje mrożę. Wszystkie składniki (mięso i warzywa) gotuję na parze. Mięsko (najczęściej szynka wieprzowa) mielę w maszynce. Ziemniaki, brokuły, kalafior, pomidory, buraczki itp. kroję w kostkę lub ścieram na tarce. Ale trzonem zupki jest mieszanka warzywna, którą za każdym razem staram się robić inną, dodaję różne różności, by troszkę mu to jedzonko urozmaicić a jednocześnie dostarczyć organizmowi jak najwięcej wartości odżywczych. Od kilku miesięcy Stasio ma anemię - przemycam mu więc w zupkach bogate w żelazo produkty, jak natkę pietruszki, pestki dyni, oliwki itp., których normalnie nie byłabym w stanie do każdej zupki dodać (minimalne ilości, każdą trzeba zważyć, miejsc na produkty w programie mam tylko 8...)

Składniki do mieszanki muszę dokładnie zważyć każdy z osobna, a potem "wrzucić" wszystko do programu, który wyliczy mi wartości odżywcze na 100g produktu. Poniżej tabelka, jak to jest liczone :) Na czerwono zaznaczyłam wartości w 100g.


Tak wyliczony "produkt" mogę użyć w przepisie. Składniki mieszanki mielę w maszynce i co najważniejsze - wszystkie składniki muszą być możliwie jak najdokładniej wymieszane :)

Tak wygląda mieszanka na chwilę przed wymieszaniem :) Apetycznie, nie?? ;)


A to wrzucam w listę produktów:



A tak wygląda przykładowy "przepis" - wszystko ważone co do grama (w zasadzie do 0,1 grama, choć pozwalam sobie na maleńkie niedokładności ;) na czerwono zaznaczyłam użytą mieszankę warzywną (9 składników zajmuje tylko JEDNĄ pozycję w przepisie - jakie to daje ogromne możliwości!!!), a na dole stosunek jaki udało się nam budując przepis osiągnąć - jak widać w tym akurat przepisie wyszło mi troszkę więcej, bo 1,51:1, ale to drobiazg :)



Wg mnie podstawą do prawidłowego prowadzenia diety jest dobra waga - my mamy taką malutką, ale z dokładnością do 0,1g. Zaczynaliśmy z normalną kuchenną, która nie reagowała na niskie wartości, a czasami trzeba zważyć np. 2g - dla "normalnej wagi kuchennej najprawdopodobniej będzie to zero... A w nasza "potrafi" zważyć 0,1g :)

Wszystkie składniki przygotowane, ugotowane, pokrojone, mieszanka wymieszana - pora na ważenie każdej zupki :) Teraz to już chwilka, najgorsze jest przygotowanie tego wszystkiego ;) Tu akurat zupka z łososiem i szpinakiem w trakcie ważenia :)



I gotowe zupki - efekt kilku godzin pracy (w tym gotowania i czekania, aż ostygnie ;)


Pora do zamrażalnika :) A przed obiadkiem - rozmrażam jeden pojemniczek, wrzucam do gara, dodaję trochę wody, olej i odrobinę kleiku ryżowego :) I Stasio zajada, aż mu się uszy trzęsą :)

Jeśli na tego posta trafi rodzic, który zastanawia się nad wprowadzeniem diety u swojego dziecka (oczywiście pod kontrolą lekarza, to jedyna możliwość!!!!) - chętnie odpowiem na pytania i wątpliwości, w pasku bocznym jest telefon i adres mailowy do mnie :)

Dieta to nic strasznego, warto spróbować, bo efekty mogą być zaskakujące! - Stasio po trzech miesiącach stosowania diety pozbył się w zasadzie napadów :) I do dziś ich nie ma :)

niedziela, 20 października 2013

Relacja z Tratwy :)

Który to już raz byliśmy na turnusie na Tratwie?? Nie pamiętam... Ale bardzo lubimy tam jeździć, i za każdym razem turnus jest bardziej owocny :)

Stasio już nie jest małym dzieckiem... Nie śpi w dzień, wszystkie zajęcia zalicza i nawet czasami chętnie współpracuje. Kiedyś był ogromny problem z masażem, zajęciami z panią pedagog czy logopedą - teraz to ulubione zajęcia :)

Stasio uśmiechnięty na masażu - rzadki widok :)


Nadal mamy problem z hipoterapią - ostatnie 3 turnusy Stasio zaczyna zasmarkany, lekko przeziębiony - nie ma wtedy mowy o hipo :/ A im większa przerwa tym Stasio mniej chce jeździć na koniu :/ Tym razem spróbowaliśmy zrobić kilka króciutkich jazd pod koniec turnusu - pierwsze 3 były tragiczne, Stasio szarpał się i wściekał, zero współpracy... Na ostatnich zajęciach załapał, że jednak jest fajnie... Szkoda, że to było dopiero na ostatnich zajęciach :/ Miejmy nadzieję, że następny turnus przejeździmy w całości...


A poza tym - Stasio bardzo ładnie chodził w kombinezonie :) Zawsze słychać go było na drugim końcu ośrodka - teraz słychać było co najwyżej okrzyki radości :) Oczywiście nie obyło się bez kryzysów - wtedy słychać było głośne rozdzierające "Nieeeee!!!!" :) A więc też postęp, bo przed turnusem "nie" nie mówił :P

I w pająku - znienawidzone podpory :/

Następny turnus w marcu....

A teraz czekamy na zaksięgowanie całości 1% z 2012 roku, zobaczymy, na ile turnusów nam wystarczy :/